niedziela, 23 maja 2010

Porywacz (Chrabel)

On pierwszy został bohaterem.

Z pewnością pomógł mu fakt, że jest także znakomitym porywaczem. Porywa się na rzeczy dla innych pozornie nieosiągalne, a zaraz później porywa za sobą tych, którzy jeszcze chwilę temu nie wierzyli. Podobnie było z maratonem.

Obchodził swoje 33. urodziny. Widać miał dosyć tego, że mecze na Orliku spędzał tylko na bramce, a każdy spontaniczny wypad do przodu okupował kosmicznym zmęczeniem. Wkurzało go też zapewne, że każdy bieg dzielił się na dwa etapy. Pierwszy - etap brzuszka vel oponki, czyli tym, co najbardziej wystaje, do przodu. Zaraz za brzuszkiem biegła reszta Chrabla, która jednak nad brzuszkiem miała tylko pośrednią kontrolę. Sternik wkurzył się widać dostatecznie i pomyślał: "Ja jeszcze tym młodym ogierom udowodnię".

Postanowił sobie, że przebiegnie maraton. Natychmiast, jak na porywacza przystało, chwycił za telefon i zaczął porywanie. W sposób, który znają chyba wszyscy jego znajomi (a jeszcze lepiej podopieczni) nakreślił przed nami niezwykły moment wpadania na metę po przebyciu nieco ponad 42 kilometrów. Efekt? Bieganie rozpoczęło kilkanaście osób, część najwytrwalsza biega do dziś.

Chrabel zaś zadziwia, prawdopodobnie także sam siebie. W biegu na 4 kilometry ze stoickim spokojem (patrz: zdjęcie. Chrabel to ten z lewej. Z prawej - Łukasz "Podaj do mnie!" Ścibut. O wytłumaczenie ksywki Łukasza Ś. należy prosić Karpia bądź Krucha) przegonił i mnie, i Karpia, i Kamila, dając się prześcignąć tylko Łukaszowi "Inna Liga Biegania" Kruszewskiemu. A biorąc pod uwagę jego zapał do treningów (niezniszczalny także w deszczu. Byłem świadkiem!), bieg na 10 kilometrów nie będzie dla niego wyzwaniem.

2 komentarze:

  1. i o to chodzi!! :-) - fanka porywacza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe ilu dotrwa do maratonu :) Jest nas coraz mniej, a październik coraz bliżej. Choćbyśmy nie wiem na jakim etapie skończyli, każdy kolejny trening jest zbawienny dla naszych mięśni i organizmu :-D

    OdpowiedzUsuń