
On jeszcze nie jest pewien, że chce być bohaterem.
Foto:
Kruchu: Ciekawe, czy mnie zauważą...
Dziewczyna w środku: O rany, ale szybko biegnie.
Kruchu: Zauważyły! Teraz, odważnie, wdech, wydech, wdech, wydech!
Dopóki biegniemy równo, dobrze jest wsłuchać się w jego rytm, wyrównywać oddech i swoje własne tempo. Łatwiej się biegnie. Szkoda, że podczas maratonu nie będzie na nas czekał. Na treningach też miewa momenty, kiedy używa silnika dwa razy silniejszego niż nasze. Włącza go na kilka okrążeń przed końcem biegania powodując frustrację wszystkich, którzy chcą, a nie mogą. Ale – lata ćwiczeń robią swoje.
Kiedy Kruchu zaczął biegać nie potrafię sobie przypomnieć, za to doskonale pamiętam jego treningi w Ksawerowie, kiedy ćwiczył oddech, postawę, pracę całego ciała. Na efekty nie trzeba było długo czekać, a swoje zrobił na pewno także wrodzony talent. Tempo nieosiągalne dla prawdopodobnie żadnego z nas trzyma do dziś.
Ale żeby do cukierkowego obrazu dorzucić łyżkę dziegciu – Łukasz „Inna liga biegania” Kruszewski na razie jeszcze wcale nie wie, czy będzie bohaterem. Gdyby do jego kondycji dorzucić zapał Karpia czy zawziętość Chrabla, mielibyśmy maratończyka od jutra. A tak, Kruchu wciąż zmaga się z własną motywacją. Jeżeli przekona sam siebie, góry przeniesie. No, przekonuj się, Brachu.